Tym razem szliśmy na gotowe – wiedzieliśmy gdzie i kogo spotkać. A jednak miłą niespodzianką było, gdy paręnaście kroków od wejścia do parku, tuż nad naszymi głowami bezszelestnie przeleciał ogromny ptak, bez najmniejszego szmeru nabierając wysokości, by zatoczyć wielki kilkusetmetrowy krąg i zniknąć wśród bezlistnych drzew. Po drodze, już nieplanowo, napotkaliśmy parę sójek – siedzących niekanonicznie, bo nie na dębie (kilka dębów jednak było w pobliżu). Kolejnych 100 metrów wypatrywania wśród gołych gałęzi na tle jasnego nieba – są! Stary i wielki puszczyk obserwował mniejszego, opierzonego jeszcze puchem, siedzącego na oddalonym o kilkanaście metrów drzewie. Kręcąc głową na różne strony, przypatrywał się nam, stojącym u stóp jego drzewa, to popatrywał na młodego (młodą?). Wiosennych spotkań ze zwierzętami dopełniło napotkanie kilku bardzo ruchliwych wiewiórek.
Puszczyki gnieżdżą się w okolicy od wielu lat (mimo bardzo ruchliwej i hałaśliwej arterii wielkiego miasta obok) – ostatnio widziałem tam je równo 7 lat temu. Teraz znów zostały zauważone – i stąd wyprawa (i fotografie).